Taka sobota

Dzisiejszy ranek Ania zaczęła od gadania – sypała pojedynczymi słowami jak z rękawa, a wiele z nich słyszeliśmy po raz pierwszy i to adekwatnie do sytuacji. Nie spuściła z tonu do samego wieczoru. Było więc podczas porannego układania nowych puzzli „szukam”, „uozyłam”, „buje” (brakuje) i poprzedzone potrząsaniem głowy „umiem”, kiedy puzzle złośliwie nie chciały się ułożyć. Padło „czycze” kiedy czyściła Ania mamy okulary o swoją bluzkę. Poza tym „oinka”, „prezenty”, a na pytanie Co byś chciała pod choinkę w prezencie? Ania odpowiedziała „sioń” (takie to rzuciła rodzicom wyzwanie). Kiedy otwierałam kotu drzwi balkonowe, Ania powiedziała „na bajkon”, w drodze powrotnej ze sklepu zażądała „jody” „później”. Poszliśmy więc na lody do naszej ulubionej kawiarni, które jak zwykle smakowały nam bajkowo. I tak na obiad zjedliśmy deser, a obiad (to słowo też się pojawiło) zjedliśmy na kolację. Co jeszcze? Ania rzuciła się w wir tworzenia kartek świątecznych, nie żałując brokatu. W środku dnia skoczyliśmy z ulotkami Ani do hali Osir na turniej tańca. Przy okazji dziękujemy organizatorom za ciepłe słowa i moc energii! A trampki się paliły, oj paliły:) Taka to była sobota.




Ania preferowała zdmuchiwanie brokatu, tak żeby pokrył napis)

Efekt uboczny:)