O czym marzy Ania?

No właśnie, o czym mogłaby marzyć Ania? o tabunach cioć, wujków i dzieci, to jasna sprawa, ale o to staramy się na co dzień. W końcu wymyśliliśmy - zwierzęta - to jest to. Dwa futrzaki zresztą mieszkają z nami, często odwiedzamy pobliskie ogrody zoologiczne. Widzimy ile frajdy sprawiają Ani te wizyty, z jaką radością karmi baranki, kózki, kury, jak chętnie tuli twarz w futerko alpaki, z jaką rozdziawioną buzią ogląda z tatą filimiki z australijskiego Zoo, na których chłopiec karmi żyrafy, wombaty czy koale. I tak zrodził się pomysł - wycieczka do Zoo obejmująca karmienie zwierząt takich jak żyrafy, może jakieś lemury, foki czy słonie, oczywiście wszystko w miarę możliwości. Myślę, że zwykła możliwość asystowania opiekunowi zwierząt byłaby już dla Ani nie lada atrakcją. Trzeba było jeszcze tylko zapytać Anię o zdanie, wyjaśnić jej sens słowa "marzenie", które w sumie należy chyba raczej do pojęć abstrakcyjnych. Niedawno nadarzyła się okazja. Już w okresie świątecznym siedziała Ania przy stoliku i rysowała, byłyśmy akurat po lekturze Pana Brumma obchodzącego Boże Narodzenie. Zastanawiałam się, jaka radość sprawić Ani na święta i zapytałam: Aniu, co chciałabyś dostać w prezencie pod choinkę? Ania bez zastanowienia odpowiedziała: sioń! O, to dopiero życzenie, pomyślałam, kwalifikuje się na marzenie. Dodałam, fajnie byłoby pokarmić słonia, nie? Ania na to: no.. To był najlepszy moment na rozmowę o marzeniach:)
I tak zgłosiliśmy Anię do Fundacji Mam marzenie (uprzednio skutecznie namówieni przez Ciocię Agnieszkę, do której się ładnie uśmiechamy:). W poniedziałek odwiedziły Anię panie wolontariuszki ze śląskiego oddziału Fundacji. Formalności załatwione - Ania została marzycielem, czekamy na dalszy bieg zdarzeń.