Wieści

Cicho na łączach, zaniepokojonych uspokajamy. Po 9 - godzinnej, męczącej podróży, której dobrze wspominać raczej nie będziemy (korki przed Poznaniem i Wrocławiem mocno dały nam się we znaki) dotarliśmy do domu cali i zdrowi. Turnus minął bez infekcji, z czego ogromnie się cieszymy. Rozpoczęliśmy współpracę z zabajkową neurologopedą, którą będziemy kontynuować w kwietniu (pracując nad wzmocnieniem aparatu artykulacyjnego Ani). Mamy też zestaw ćwiczeń rozciągających m.in ścięgna Achillesa do realizowania w domu. Z dumą patrzyliśmy jak na ostatnich zajęciach hipoterapii Ania pięknie trzyma się na koniu, ma wyprostowane plecki, sama trzyma lejce, robi samolocik rozkładając rączki na boki, śmieje się w głos, swobodnie obraca głowę (mamy jeszcze w pamięci widok sprzed kilku turnusów skulonej sztywnej przestraszonej Ani bojącej się poruszyć głową). Poznaliśmy kolejnych wspaniałych rodziców, odświeżyliśmy też stare znajomości. Ania najchętniej jadłaby posiłki z całym turnusem przy jednym stole i tak w ostatnich dniach jedliśmy przy złączonych stołach. Zazul był przeszczęśliwy a ciociom nie przeszkadzały Ani prośby o karmienie (za co zresztą jesteśmy bardzo wdzięczni). Dzięki dziewczyny za bezcenne rozmowy, świeczki w oczach, ciepłe słowa. A jak nam minął tydzień w domu? Ania nie może nacieszyć się domem, maluje, lepi, lepi, maluje, łączy różne techniki :) (poszły w ruch dobrodziejstwa jesieni - suche liście, kasztany), przytula się do zwierzaków z dużą częstotliwością, a do przedszkola raczej chodzić nie chcę (chyba że się już w nim znajdzie:)). Dziś zabrałam Anię do kina na spotkanie z autorem książek dla dzieci Grzegorzem Kasdepke. Jednak mimo dobrego towarzystwa, być może z racji odległych miejsc, Ania zupełnie nie była zainteresowana rozmową z przesympatycznym zresztą pisarzem, na oglądanie bajki też nie dała się namówić, koniecznie chciała wyjść. A tymczasem walka o Gliatilin trwa. Szczęśliwie udało nam się nie bez trudu z resztą, zdobyć niemały zapas. Dochodzą do nas informacje z Włoch jeszcze nie potwierdzone, jakoby nie zaprzestano produkcji leku (tylko Gliatilin do iniekcji nie jest już w produkcji). W każdym razie we włoskich aptekach Gliatilinu nie brakuje, problem w tym, że jest zdecydowanie droższy niż w Polsce. Przed nami bardzo ważne wydarzenie, o czym będziemy jeszcze szeroko pisać i prosić Was o udostępnianie wiadomości.
Przesyłamy kilka zdjęć jeszcze z Zabajki i migawkę z jesiennego spaceru.




W tym momencie spotkaliśmy Ciocię Anię:)