Orgia telefoniczna

No jak widać orgie bywają różne – ta spadła na mnie znienacka gdy Żońsko wieczorem zadzwoniło z wiadomością, że Gliatilinu (leku neurologicznego, który Ania bierze codziennie) już nie produkują i że już nie ma go w hurtowniach.  Rano siadłem do telefonu, najpierw apteki, potem jednak hurtownie – żadnych skutków, w końcu pomysł – apteki sieciowe – wydzwoniłem chyba do wszystkich, które znalazłem w necie – dzwoniłem i prosiłem aby sprawdzili czy w innych aptekach tej sieci nie ma przypadkiem Gliatilinu. Po 4 godzinach ciągłych rozmów o tym samym, telefonów do aptek i telefonów zwrotnych po „przeszukaniu” innych aptek z sieci i załatwieniu rezerwacji i przerzucania leku do tej do której dzwoniłem mamy już zarezerwowany pewien zapas Gliatilinu – na kilka miesięcy, no tak mamy go w Gliwicach, Katowicach, Krakowie, Wrocławiu, Częstochowie i Gdańsku. Że Dziewczyny są na turnusie w Zabajce (za Piłą) i jutro po nie jadę to załatwię Wrocław, wracać będziemy przez Częstochowę do Krakowa wpadniemy „przy okazji” a Katowice i Gliwice są na miejscu. A Gdańsk – trzeba było sięgnąć po przyjaciół – jak się okazało nie musieli się nawet fatygować ale używszy uroku osobistego załatwili że wszystko pójdzie pocztą, czego mi się telefonicznie z tą samą apteką załatwić nie udało. W przerwie wizyta w przychodni u naszej Pani pediatry i zabranie pliku recept. No tak, ale to ciągle mało, druga część orgii telefonicznej wieczorem – najpierw arcymiły mail od przyjaciela, że spróbuje załatwić go w Szwecji – szczegóły i pogadanka trochę nam zajęły, potem natchniony jego ideą molestuję telefonicznie kolejnych przyjaciół – zdaje się, że Czechy i Niemcy też mamy już załatwione, Marta załatwia Ukrainę przez swoich przyjaciół. Mamy nadzieję, że per saldo uzbieramy zapas który pozwoli doczekać wznowienia produkcji/wypuszczenia leku generycznego czy może innego – lepszego, bo przecież w końcu muszą coś wymyślić.