Miało być spokojnie, zwyczajnie, może nawet trochę nudno, bo w zasadzie oprócz niedzielnego basenu nic nie planowaliśmy. Pomysł wyjazdu do Zoo powstał spontanicznie i tym razem okazało się, że jeszcze nie wyczerpaliśmy wszystkich atrakcji opolskiego Zoo, które póki co wiedzie niekwestionowany prym na liście naszych ulubionych ogrodów zoologicznych. Udało się nam zobaczyć pokaz karmienia fok i trzeba przyznać, ze jesteśmy pod wrażeniem zarówno samych przezabawnych zresztą uchatek kalifornijskich jak i zawodowstwa osoby prowadzącej pokaz. Jak zawsze zachwyciły nas żyrafy, alpaki i uwaga.. wilki, które tego dnia okazały się wyjątkowo towarzyskie - ganiając radośnie za rzucanymi im patykami sprawiały wrażenie zwyczajnych psiaków, które mają ochotę na zabawę. Ania była zachwycona. Mnóstwo czasu spędziliśmy także na zjeżdżalni, o czym świadczy milion zdjęć. Zasiedzieliśmy się w Zoo, co tu dużo mówić i wróciliśmy zdecydowanie za późno. A w niedzielę mieliśmy przetestować zajęcia dla dzieci na jeszcze nie znanym nam basenie w Gliwicach. Ania jak to w wodzie była przeszczęśliwa, choć woda okazała się zdecydowanie za chłodna, a jacuzzi w innej części budynku. Wygrzaliśmy więc Anię pod prysznicem. Po basenie poszliśmy na pizzę, ku ucieszę nie tylko Ani:), były zakupy, które Ania jak rasowa kobieta uwielbia, popołudniu dziadek wpadł na herbatkę, a wieczorem umówiliśmy się z przyjaciółmi na lody. Ku zadowoleniu Zazula towarzystwo znajomych wujków i ciotek poszerzyło się nieoczekiwanie o ciotki i wujków spotkanych na rynku przez przypadek. Słowem atrakcji było bez liku.











 |
Alpaka nieoczekiwanie podniosła głowę:) |