O zębach, bystrości rodziców i karuzeli:)



Przez kilka dni Ania odpoczywała od przedszkola. Winowajcą miała być jelitówka objawiająca się gorączką, biegunką i nieprzespanymi, niespokojnymi nocami. Przy okazji wypadł Ani pierwszy ząbek. I nagle bach, szybkie skojarzenie (szczerze mówiąc nie znowu takie szybkie, dopiero po zauważeniu nowych ząbków) - jest duża szansa, że wszystkiemu winne są zbyt szybko wyrzynające się zęby (jak to możliwe, że to już:)). W tej chwili czekamy na wypadnięcie drugiego siekacza, mając nadzieję, że stanie się to już niebawem, bo w kolejce stoi już całkiem duży nowy ząb. Na wszelki wypadek umówiliśmy się na usunięcie starego, gdyby ten nie chciał wypaść. A jak Ani minął weekend? Sobota na robieniu zakupów z Tatą, wspólnym gotowaniu (tym razem była zapiekanka),  na huśtaniu się i kręceniu w szalonych ilościach, bo doszliśmy do wniosku, że Ania ma za mało bodźców (oczywiście nie pomogło, ach ci rodzice:)). W niedzielę wybrałyśmy się z Anią do naszego parku na piknik retro organizowany przez Gliwickie Muzeum z okazji 110-lecia istnienia muzeum. Były XIX – wieczne atrakcje i rozrywki jak gra w krykieta, serso, bule i wiele innych, poza tym wata cukrowa (Ania pożarła ją całą!), balony, pokaz żonglerki; po parku przechadzały się eleganckie panie i szarmanccy panowie w ubraniach z tamtej epoki. Najwięcej jednak radości dała Ani stara zabytkowa przeurocza karuzela. Co prawda dała się namówić na przejażdżkę dopiero po przyjściu znajomych dzieciaków i jechała niezmiennie z poważną miną, za to aż 3 razy. Zdjęć niestety nie mam, bo gapa zapomniałam aparatu, ale karuzelę z końca XIX wieku można zobaczyć tu.
Na koniec zdjęcie z sobotniego gotowania.