To nie pierwszy i
pewnie nie ostatni post, który powstał z inspiracji innego wpisu. Właśnie
przeczytałam post Mamy Dzielnego Franka – O tym co na uszach - dedykowany
szczególnie dzieciom i uświadomiłam sobie, że przecież i my często słyszymy
pytania dzieci, które z ciekawością patrzą na plastikowe ustrojstwo na nóżkach
Ani, i chwała Ci niebiosa, zazwyczaj w nieskrępowany sposób, prosto z mostu
pytają: a co to jest? A co to są „ortezy”? Na początku nie były to dla mnie
łatwe pytania, szukałam właściwej, możliwie jasnej odpowiedzi i szybko zdałam
sobie sprawę, że te najprostsze, najmniej wyszukane, wystarczą. O dziwo,
niektórym dzieciom Ani ortezy bardzo się podobają i jeśli nie są akurat w tym
momencie na nóżkach, bez wahania zabierają się do ich ubierania. Serce rośnie
mi na ten widok, bo Ania szczerze ich nie lubi (w końcu musi je nosić
codziennie, ale jak już założy, szczęśliwie o nich zapomina), choć oczywiście
staramy się świeżo upieczonego pasjonata Aniowych ortez odwieść od tego
zamiaru, bo każda para ortez powstaje na miarę i dopasowana jest wyłącznie do
stóp ich właściciela. A co to właściwie jest? plastikowe skorupki, często
wyściełane od wewnątrz, z kolorowym wzorem, który można sobie wybrać. Do czego
służą? Pomagają Ani chodzić, sprawiają, że nóżki mniej chwieją się na boki, a
Ania pewniej stawia kroki. To zazwyczaj wystarcza, gorzej z wytłumaczeniem,
dlaczego Ania ich potrzebuje, dlaczego nie chodzi, tak jak inni. Jest to już
jednak temat na inny post (z tego rodzaju wyjaśnieniami, powiem szczerze, radzę
sobie znacznie gorzej). Ortezy oczywiście w Ani przypadku, zapobiegają
chodzeniu na palcach, co nie jest wskazane a taki model poruszania się wymuszają
skracające się ścięgna Achillesa, coraz bardziej wzmożone napięcie mięśniowe.
Tak się składa, że
akurat dziś była Ania z Tatą w Reptach na poprawkach, bo nasz model nie spełnia
oczekiwań. Przede wszystkim powoduje odgniecenia, zostawia na nóżkach czerwone
ślady. Konieczna jest więc wyściółka. Po drugie składa się z dwóch części, co nie
ułatwia zakładania, Ania się niecierpliwi i denerwuje, a my jej się wcale nie
dziwimy. Dlatego też od jakiegoś czasu używamy tylko wewnętrznej części, dzięki
czemu jest też zdecydowanie mniej odgnieceń. Doczepiliśmy roboczo rzep i póki
co prowizorycznie patent się sprawdza. Dziś jednak w Reptach zapadła decyzja,
że ortezy zmieniamy na jednoczęściowe i wyściełane. Czeka nas więc kolejna
bieganina do Funduszu i Pefronu po dofinansowanie, które mam nadzieję, nam się
należy. A jak się robi ortezy? Trzeba zrobić gipsowy odlew stopy/nóżki (zależy
jak wysoka powinna być taka orteza) i na podstawie tego odlewu, powstaje plastikowa
skorupa, do niej bardzo często od wewnątrz dolepiana jest wyściółka filcowa lub
z pianki, a na wierzch rzepy mocujące ortezę do nóżki. Pozdrawiamy.
Dzięki Mamo Agnieszko
za natchnienie:)
A zdjęcia już publikowane z przymiarki ortez ze stycznia.
 |
Ostatnie poprawki. |
 |
Potrzeba dużo cierpliwości czyli przekąska niezbędna. |
 |
A tak się prezentuje nasz dotychczasowy model na nogach. |