Zwariowaliśmy


No tak, nie dość nam kłopotów, to przygarnęliśmy kolejny - Niunię z gliwickiego schroniska. A tak na serio
to bardzo przemyślana decyzja, która dojrzewała w nas długo, a w końcu pojawiła się równolegle u Mamy i u mnie po tygodniu na Jurze. Dlaczego - spośród wielu atrakcji, o których przy innej okazji, spotkaliśmy kilka psów przyjaznych, ciepłych, "psich" i widzieliśmy, jak Ania na nie reaguje.Ot siedliśmy przed Trafo na glebie przy dorosłym labradorze, leżał, położył głowę na Ani nogach, dał się zaczepiać, pozwalał na wiele, Ania pokazała go  i powiedziała "dom", chwilę wcześniej 2 inne psiaki też "psie" mądre spokojnie-wesołe, to były dla Ani najlepsze chwile wyjazdu. Nasz Felek jest cudnym kotem może nawet psim kotem, ale psem to on nie jest, nie zawsze przychodzi, kiedy Ania ma ochotę go pogłaskać, jak to kot, chodzi swoimi drogami. Wybraliśmy kandydata na stronie schroniska, kudłacza spanielowatego wyglądu, pojechali i , ... i nie było chemii, nie było zainteresowania żadnej ze stron, potem drugi kandydat i też coś nie grało, ale Pani ze schroniska zaproponowała nam Niunię (jeszcze się tak nie nazywała) i bingo - wesoła ale nie natrętnie, Ania też zainteresowana a na dodatek Niunia w zasadzie nie zwracała uwagi na koty. Jest bardzo przyjazna i ufna. Tak więc jest z nami w domu, zaraz umyliśmy ją (za radą Pani ze schroniska) Nizoralem i teraz jesteśmy już w piątkę. A Felek - spokojnie z lekkim zainteresowaniem, chociaż ewidentnie stał się bardziej przylepny czego kwintesencją było usypianie Ani - Niunia przy materacu, Felek z drugiej strony materaca a my w trójkę pośrodku. I tak sobie zasypiamy jak drzewiej bywało z całym inwentarzem.