Ledwo Ania wyszła z infekcji wirusowej, okazało się, że do mamy przyczepiła się angina. Felek chyba pierwszy zorientował się co się święci, bo przychodził się tulić na moje kolana z zadziwiającą częstotliwością. Na szczęście wróg został zdiagnozowany dość wcześnie, środki ostrożności przedsięwzięte (choć u nas to szczególnie trudne, ratuję się maseczką szpitalną, taki widok niezmiennie rozbawia Anię nawet w środku nocy, w ciągu dnia dzielny i zmęczony Tata co jakiś czas ewakuuje dziecko z domu). Z niemiłych wiadomości - tym razem nasza Pani Agnieszka nie zauważyła poprawy po lipcowym turnusie, wręcz przeciwnie - napięcie w nóżkach jest coraz większe. Ania powinna nosić ortezy przynajmniej 16 godzin w ciągu doby, najlepiej też w nocy, tylko jak przekonać dziecko, które nawet w skarpetkach nie chce spać, żeby jeszcze w nocy założyć te plastikowe skorupki. Postanowiliśmy więc zamówić nowe specjalnie do spania, które ozdobimy na tysiąc sposobów i może uda się nam Anię do nich jakoś przekonać. Ale żeby nie było tak smętnie, dołączamy do posta nadmorskie reminiscencje. Zaniepokojonych informujemy, że podczas akrobacji nikt nie ucierpiał, a same akrobacje dały Ani wiele frajdy. Prawda, że prawie jak Włodarczyk?

