Okazało się, że gotowana kukurydza z Zoo niczemu nie była winna, a faktycznym winowajcą był jakiś wirus złapany w przedszkolu. Wyglądało na to, że po niedzieli Ania doszła do siebie, ale zwodniczy wirus znów dał o sobie znać – we wtorek musiałam odebrać Anię z przedszkola, a środę spędziliśmy w domu, sięgając po wszelkie możliwe zabawy. Na zdjęciach Ania bawi się w domowej piaskownicy i gotuje.