Byliśmy w
sklepie i Ania dorwała tam chipsy, nie chciała ich puścić z rąk, pomachać spotkanej
Cioci, czy oddać Pani przy kasie, a w samochodzie zaraz się za nie zabrała. Dojeżdżamy
do domu, składam krokodyla, wyjmuję siaty, Mama pakuje Anię do „dyla”, a ja z
tymi ciężkimi siatami ruszam. Dziewczyny coś za mną nie idą, odwracam się i co
widzę - Ania częstuje swoimi chipsami dzieci, które do niej podeszły! A potem
macha im na pożegnanie. Wcześniej przyglądała się tej gromadce, dzieciaki to
zauważyły, podeszły pokazać małego braciszka, którego jedna z dziewczynek trzymała
na rękach.
PS od Mamy: A mnie
wzruszyło, że dzieci nie przestraszyły się dziwnego sprzętu. Nie widziałam w
ich oczach zdziwienia czy współczucia. Jakoś miło zrobiło mi się na sercu.