Zabajka 2015



No i jesteśmy. Podróż minęła całkiem sprawnie. Ania mimo wielogodzinnej jazdy (oczywiście z przerwami) dzielnie znosiła trudy. Miałyśmy w zanadrzu całą torbę puzli, książeczek i innych pomocy, bez których w podróży, w dodatku tak długiej, ani rusz. Bez trudnych momentów się nie obyło, ale wtedy wkraczał Pan Łaskotek podkolannikowy albo podpaszkowy, jak zawsze niezawodny, tym razem brał udział w nowej zabawie. Na prośbę Ani to chował się za fotelik (gdy usłyszał so-waj-się), to znów się pojawiał (gdy usłyszał po-ka-się czy coś w tym styluJ) i tak do upadłego. Trzeba dodać, że komfort podróżowania zawdzięczamy nowemu fotelikowi Recaro Reha Monza, o którym opowiemy przy okazji jak tylko zgłębimy tajniki instrukcji:). Dość powiedzieć, że spisał się na medal, łatwość zapinania, komfort jazdy są niezaprzeczalne. A w przerwach Ania szalała w Krokodylu – po raz pierwszy użyliśmy go na dworze. Radości było mnóstwo. Już w Zabajce nie patrząc na deszcz, wiatr i zimno Ania pognała z Krokodylem oglądać baranki, bo przeciez to do nich jechała dzielnie tyle długich godzin. Wolność Panie, wolność! Nareszcie jedzie tam gdzie chce, a nie tam gdzie Mama zawiezie lub zaniesie. Rozwija nam Ania skrzydła i aż szkoda, że tak późno. Wiele pracy przed Anią żeby w pełni opanować urządzenie, ale już teraz nie możemy się nacieszyć Ani w ruchu, niezależnej, upartej, roześmianej. Pierwszy dzień organizacyjny, jeszcze bez zajęć przemaszerowała na własnych nóżkach (a jest tu gdzie chodzić).