Wracałyśmy dziś z Anią z
przedszkola. Ot zwyczajowa droga: do ulubionego sklepiku po małe conieco, przez
park gdzie Ania zobaczyła w oddali dwa ogromne psy i powiedziała BLIZEJ (no to
podeszłyśmy i pooglądałyśmy), do biblioteki na krótkie rysowanie w kąciku zabaw
dla dzieci, a potem prosto do ulubionej piekarni po pieczywo (zazwyczaj dostaje
się Ani ciasteczko gratis), a stamtąd już na własnych nóżkach (kilka metrów) do
ulubionej pani z warzywniaka. Co tam się dzisiaj działo:)?
Ania wykładała cebule na blat i razem z Panią układały z nich pociąg. Śmiechu
było co nie miara, bo Ania przy okazji cebulę obierała, a Pani komentowała: O,
a teraz goła jest cebula (Ania się chichra), o a teraz ma włoski bo szczypiorek
się przyplątał. Ania w śmiech jeszcze bardziej perlisty. Aż tu nagle (gdy
pociąg składał się z przynajmniej 10 wagonów) zbliża się do sklepu klientka.
Ania widząc ją przez otwarte drzwi, ręką robiąc znak stop, krzyczy: DOŚĆ. Nie muszę Wam mówić jak
szczerze i serdecznie śmiała się nasza zaprzyjaźniona Pani z warzywniaka. Ania
na koniec pochwaliła się ortezami i cuda działającymi gumkami zakładanymi na ortezy
(jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Zazul nie rotuje nóg do wewnątrz
ani prawej ani lewej). A już jutro pakowanie, bo w niedzielę ruszamy na kolejny
turnus. Kciuki za zdrowie i formę mile widziane.
PS: Porcja zdjęć Milusińskich.
 |
Milusińscy szykują się do kąpieli:) |
 |
A po kąpieli czas na spanie. |
 |
Pluszaki Ani:) |