Chorobowe mamy do końca tygodnia. Wirus niestety nie dość, że objawia się wysoką gorączką, a początkowo sensacjami żołądkowymi, to w dodatku jest zdradliwy, bo po dniu spokoju, kiedy wydaje się, że już po zbóju, gorączka znów wraca. W związku z powyższym mamy się na baczności. Mimo wszystko takie chorowanie z Anią to dobry czas. Ponieważ czasu jest w bród, ochoty do zabawy jeszcze więcej, przerabiamy z Anią mnóstwo zabaw, sięgamy po te stare, do których nie zaglądaliśmy od wieków, wymyślamy nowe zabawy, w ruch idą puzzle w dużych ilościach, bańki, masy, farby, wielkanocne jajka ze styropianu, glina plastyczna, zapomniane urodzinowe serpentyny ? (czemu nie), ponadto nadrabiamy czytelnicze zaległości, huśtamy, bujamy itd. itp. I mimo że apetyt średnio dopisuje, to dobry nastrój Anię nie opuszcza. No może po jakimś czasie, kiedy Mama od dawna ma już dość (mniej więcej po 6 godzinach) dziecię robi się markotne, przytulaste w stopniu najwyższym z możliwych i w końcu zasypia. Drzemka jak zawsze jest zdecydowanie za krótka, co prawda dziecku wystarcza, ale Mamie niekoniecznie. I tak nam mijają dni. Mamy nadzieję, że już niedługo będziemy mogły wyrwać się na spacer, bo pogoda cudna. Może jeszcze zdążymy zobaczyć krokusy w parku. Na filmie Ania robi stroik wielkanocny z jajek, które dostała od dziadka. Jajka wbite po bokach to już inicjatywa Ani:)
PS: A wirus ponoć nosi dźwięczną nazwę Noravirus:)
PS2: Dziś drzemka była wyjątkowo długa, a okres dochodzenia do siebie dłuższy niż zazwyczaj. Wirus daje niestety popalić.
PS3: A potem jeszcze jedna drzemka a spać po 22.00, kłopoty z brzuchem nie pozwalają zasnąć.