Tak kryzysowej sytuacji dawno u nas nie było. Najpierw rozłożyło tatę, który któregoś dnia wrócił z pracy z duszącym kaszlem. Kaszel okazał się zapaleniem oskrzeli, które z kolei przechodzone (bo przecież jest sesja i trzymać się trzeba na chodzie) przeszło w zapalenie płuc. Kaszel złapała także mama, tylko jakiś inny choć bardzo męczący. Aż trzech lekarzy ją osłuchiwało i za każdym razem i w płucach i oskrzelach było czysto, a tymczasem kaszel, coraz bardziej dręczący, trwa w najlepsze. Zalecono więc antybiotyk. Żeby było ciekawiej, zapadł na zdrowiu również Kot (przemianowany na Kota albo na Kicię z Donalda). Nie wygląda to dobrze, brak apetytu, brzuch jak balon (jak pokazało zdjęcie rtg powodem jest zalegający płyn, ale skąd ten płyn jeszcze nie wiemy). Chodzi to to takie smutne, ale na szczęście trochę się nasza Kicia ożywiła po paru porcjach ekologicznego kurczaka. Ania z nas wszystkich trzyma się najlepiej, choć nie jest w pełni zdrowa, bo i lekki katar, sporadyczny kaszelek. Biorąc pod uwagę to co się dzieje z resztą domowników, naprawdę nie jest źle. Za to z samopoczuciem trochę gorzej. W zeszłym tygodniu po półtora tygodniowej przerwie wróciła do przedszkolnych zajęć. W czwartek ni stąd ni zowąd odmówiła pójścia do przedszkola. Tak po prostu „dzieci nie” po parokroć z z gestem „proszę”, jeszcze bez płaczu. Zaskoczeni tak stanowczą i zupełnie nietypową dla Zazula prośbą, zgodziliśmy się na jednodniową absencję. W piątek Ania radośnie poszła do przedszkola, ale w weekend rano znów miała miejsce scena „dzieci nie” i tak cały tydzień, już z płaczem. Zaniepokojeni taką zmianą pytaliśmy panie przedszkolanki, czy nie przypominają sobie, żeby wydarzyło się coś, co mogło wywołać niechęć Ani do przedszkola. Być może ortezy, za ich zakładaniem Ania nie przepada. Być może zmęczenie, w końcu dzieci tam nie próżnują. Poprosiliśmy więc o wyrozumiałość i umówiliśmy się, że od czasu do czasu, będziemy Ani pozwalać na małe nieobecności przy gorszym samopoczuciu, dopóki awersja do przedszkola nie minie. A ponieważ w przedszkolu znów panuje jakiś wirus (w środę tata i Ania zostali zawróceni do domu), właśnie od środy jesteśmy w domu. Ania momentami jakaś nieswoja, dużo płacze, często się niecierpliwi. Mamy dużą nadzieję, że to niecodzienne zachowanie to tylko pewien etap w rozwoju a nie zapowiedź kolejnej infekcji. Z utęsknieniem czekamy na wiosnę.