Tydzien z hakiem w domu

Mijający tydzień spędziła Ania w domu. Zależało nam na porządnym wyleczeniu infekcji, żeby za parę dni Zazul nie wrócił z przedszkola z kolejnym katarem. Kot zdecydowanie urozmaicił nam czas. Poszły w ruch przeróżne masy począwszy od tych mas domowej roboty po wypatrzone kupne nowości. Jakiś czas temu próbowaliśmy mąkolinę (substytut piasku z mąki pszennej i oliwy), domową ciastolinę rewelacyjną ze względu na swoje walory termiczne (składniki zalewa się wrzątkiem), a ostatnio stworzyłyśmy kapitalną, delikatną i pachnącą masę z balsamu i mąki ziemniaczanej. Dużo frajdy miała Ania także przy babraniu się pianką do golenia z różnymi dodatkami typu mak czy grudeczki kawy rozpuszczalnej. Szczęśliwie przed chorobą Ani odebraliśmy od naszej Pani z warzywniaczka pokaźny zestaw pomocy do zabaw (orzechy, kasze, pestki dyni, mak i inne różności). Pestki dyni pokrzyżowały moje plany, bo natychmiast skończyło się przesypywanie, a zaczęło się jedzenie. Pestki wyjątkowo Ani zasmakowały, siemię lniane zresztą też. No, ale nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło. Staraliśmy się stosować do wskazówek naszej Pani rehabilitantki, czyli przeplataliśmy aktywności dynamiczne stymulujące układ nerwowy (mocne huśtanie, tory przeszkód, baraszkowanie z mocnym ugniataniem, zawijanie w koc itd.) z wyciszającymi typu czytanie, przesypywanie, zabawa masami, przytulanie. Na zdjęciach Ania bawi się piaskiem kinetycznym, który, jak czytamy w ulotce składa się z piasku i nietoksycznego polimeru, dzięki któremu ziarenka piasku są w ciągłym ruchu działając relaksująco. Rzeczywiście ma się takie wrażenie, a sam piasek jest przyjemny w dotyku. Ania dość długo się nim bawiła, za to dość pogardliwie potraktowała kolejną nowość masę Bubber, niezwykle lekką w dotyku, kruchą i plastyczną zarazem. Czego to jeszcze nie wymyślą. Według Ani najlepsza jest jednak stara dobra ciastolina, którą Ania pracowicie i cierpliwie kroi na malutkie kawałki, lub lepi z niej maleńkie „ludziki”. Bezcenne, dobry kwadrans samodzielnej zabawy. Przebojem okazały się także duńskie klocki Plus Plus, które choć nie łatwo ze sobą złożyć, bardzo się Ani podobają, może dlatego, że przypominają puzzle. Za każdym razem, gdy się uda je połączyć, Ania świętuje małe zwycięstwo. Takiej radości się nie spodziewałam. Byłyśmy również dzielne i zrobiłyśmy użytek z ortez (normalnie w tygodniu Ania nosi je w przedszkolu, w domu od nich odpoczywa). Mama