Dzisiejszą beczkę dziegciu zostawimy Wam na jutro/pojutrze jak trochę okrzepniemy i lepiej zrozumiemy, dziś opis tylko łyżki miodu i łyżki dziegciu.
Jak wiecie już wczoraj Ania była chora, mieliśmy jednak umówiony termin ostatniej przymiarki i odbioru ortez, pojechaliśmy do Rept i załatwili co trzeba. Już w samochodzie Ania spała i to w obie strony – u nas to zły znak. W domu mikro próba kolacji i Ania chce się bawić w swoim nowym pokoju, ale jakoś tak położyła się na materacu a gdy przykryliśmy za chwilę zasnęła. Poprzednia noc była bardzo ciężka Mama poszła więc spać do sypialni, ja trochę ponadganiałem zaległości i położyłem się przy Ani – bo jak się obudzi albo będzie chciała pić (prawie przez sen) to trzeba być na miejscu, nie mówiąc o mierzeniu temperatury itd. Ania obudziła się po północy – pytam czy chce aby zanieść ją do Mamy – „ym” – znaczy nie chce – zrozumcie to przełom. Poza bardzo wczesnym dzieciństwem Ania podzieliła dobę na dzień –(tata i tylko tata) i noc (mama a tata „sio”). Ostatnio już nie było „sio” choć do zasypiania konieczna była Mama teraz zasnęła przytulona do mnie. (Tak wiem, była bardzo zmęczona, ale jednak!). Za to dzisiejsza wizyta u lekarza pokazała zapalenie ucha i antybiotyk, tydzień w domu, na domiar złego wieczorne wymioty opróżniły żołądek i Ania poszła spać z pustym brzuszkiem.