Tym razem przyjemny post. Jak pewnie widzicie nasz świat jest Aniocentryczny, ale mimo, że uważamy Anię za złote dziecko i uosobienie wszystkiego co dobre, widzimy pewne, drobne oczywiście, rzeczy nad którymi trzeba popracować. Jeną z nich jest to, że Ania nie akceptuje słowa „nie”. Tak, tak, wiem to moja wina, bo robię co mogę aby nie zmuszać Ani do niczego, tak więc droczymy się, targujemy, odwracam jej uwagę, ale jak to nie pomaga, to odpuszczam. Ostatnio układamy puzzle na materacu w dużym pokoju, już ułożyliśmy kilka plansz, i układamy następną i właśnie Najlepsza Żona Świata zrobiła mi kawę. Żona zwykle dba o moją linię, dbanie to objawia się między innymi tym, że kawa i herbata zawsze jest nie dość słodka, ale nie tym razem – tym razem była gorąca słodka mleczna – taka jak trzeba. Upiłem dosłownie jeden łyk a tu Ania wpada na pomysł, że mamy iść do jej pokoju (bardzo go polubiła) i będziemy rysować, czyli mówi „ji” i pokazuje na pokój. Rysowanie w pokoju Ani jest lepsze od rysowania gdzie indziej, w jej pokoju mamy wielki blok A0 czy większy – taki konferencyjno-wykładowy, blok ląduje na podłodze (miękkiej, ciepłej), Ania kładzie się częściowo na bloku i rysuje. Mam więc wstać i iść rysować a tu ta kawa, tłumaczę więc Ani, że tata chce się napić kawy, że potem pójdziemy, że Ania też pije, trochę się kłócimy: Ania - „ji”, ja - „kawa”, Ania - „ji”, ja - „kawa” i nagle Ania coś zrozumiała po kolejnym „wypiję Słonko kawę i zaraz idziemy” powiedziała „ta” – i zaczęła mi pomagać pić, tzn. przytrzymywać kubek przy ustach, żebym wypił więcej i szybciej. Zaakceptowała „nie” i nawet wymyśliła, co zrobić, żeby szybciej zmieniło się w „tak”.