Pies czyli kot

Po naszych doświadczeniach z poszukiwaniem psa dla Ani, głęboko przemyśleliśmy sprawę, tzn. kilka razy podjęliśmy decyzję „bierzemy psa” przeplatając to decyzją „bierzemy jednak kota”. Psa, bo jesteśmy psiarze, bo Ania zna psy i co tu dużo mówić pies to pies i już. Łamaliśmy się ciężko nad wyborem: pies ze schroniska czy z hodowli, bo biorąc ze schroniska robi się coś dobrego, bo to są bardzo wdzięczne psy, ale kłopot w tym, że nie możemy wziąć zbyt młodego – gdy Ania jest chora nie dalibyśmy rady właściwie się nim zająć, i boimy się starszego bo jego historia byłaby mam nie znana, bo mógłby mieć jakieś traumatyczne doświadczenia przez które w jakiejś normalnej sytuacji mógłby zareagować agresywnie. Byliśmy już nawet w hodowli spanieli w Sosnowcu gdzie właśnie takie trochę podrośnięte szczeniaki były do wzięcia – ale jakoś zaskakująco nie było reakcji takiej jak przy Niuńku, więc szukaliśmy dalej. Z kolei Koty są bardziej „bezobsługowe” a przede wszystkim nie wychodzą na spacery, nie – sam spacer nie jest aż takim problemem, problemem jest to, w co czasem pies wdepnie na spacerze i mimo umycia łap będzie roznosił m.in. po łóżku Ani (tak zakładamy, że będą mogli spać razem). A tu przypadkowy telefon od Ani, nie naszej Ani tylko przyjaciółki ze szkolnej ławy (nie przypadkowy, ale w zupełnie innej sprawie). Pogadaliśmy chwilę, a że Ania-koleżanka jest kociarą ma 2 swoje i 2 nie swoje koty na przechowaniu zaprosiła nas, aby zobaczyć jak Ania zareaguje na koty w domu. (Z kotami już wcześniej podjęliśmy próbę w hodowli [maine-coonów] ale właśnie nie było chemii). Po wizycie, w której trochę tej chemii się pojawiło mamy już ostateczną decyzję – na razie kot a jeśli nie będzie spełniał pokładanych nadziei (tzn. nie zaprzyjaźnią się, nie będą się razem bawić, nie będzie jej stymulował do rozwoju) to dobierzemy jeszcze psa. Na razie wstępnie umówiliśmy się na wizytę w hodowli kotów syberyjskich, niestety choroba Ani chwilowo uniemożliwia poszukiwania. Na zdjęciach wizyta u kotów i u Nera.