W co się bawić?

Niektóre książki/zabawy/gry, mimo że na początku nie spotkały się z zainteresowaniem lub nawet nie cieszyły się nim wcale, po jakimś czasie (czasem naprawdę długim) zupełnie niespodziewanie wracają do łask. Tak było z grą dźwiękową Bim Bom. Kupiłam ją jakiś rok temu, Ania bawiła się nią dosłownie parę razy, bez jakiejś szczególnej radości. Od miesiąca gra przeżywa prawdziwy renesans. Nie skłamię, jeśli powiem, że dzień w dzień zaglądamy do pudełka. Na początku Anię najbardziej interesowało odnajdywanie szczegółów na planszach. Teraz prosi o włączenie płyty z dźwiękami do dowolnej aktywności (np. do rysowania), żeby sobie beztrosko pośpiewać razem z chórkiem przedszkolaków lub z panią z filharmonii, która śpiewa sopranem, albo pomuczeć jak krowa, pobzyczeć jak pszczoły itd. Może trafi się nam okazja, żeby wypróbować grę w grupie dzieci. Ania przeprosiła się także z książeczką o Pomelo - uroczym, rozbrajającym słoniu z za dużą trąbą, który mieszka w ogrodzie pod dmuchawcem, jest refleksyjny, trochę filozof, opowiada dzieciom o świecie. Plusem książeczki (zdaje się, że jest to cała seria) – zabawne ilustracje, krótki tekst, w zasadzie nie trzeba czytać, wystarczy opowiedzieć obrazek i w ten sposób dojść do końca historii, nie wystawiając Ani umiejętności skupiania się na próbę. Zresztą Ania tematykę słoniową uwielbia. Codziennie prosi tatę o namalowanie słonia (stąd tata technikę malowania słoni opanował do perfekcji). Zagląda także chętnie do opowiadań o bardzo kolorowym słoniu Elmerze (tu jednak, ze względu na dłuższą formę, jeśli się wcześniej na spokojnie nie przeczyta opowiadania, bardzo często historia trochę odbiega od tej, którą wymyślił sobie autor). Niecierpliwe rączki szybko przewracają kartki i trzeba reagować na bieżąco. Odkurzyliśmy także Skojarzanki drewnianą grę firmy PILCH, tzw. płytki edukacyjno-rozrywkowe, którymi można się bawić na wiele sposobów – w grę pamięciową, domino, segregowanie, wreszcie w ciągi skojarzeń, które na nowo wciągają Zazula. Możliwości ich tworzenia jest znacznie więcej niż rok temu, bo i umiejętności większe. Ania zadziwia myśleniem i sprawia nam tym wielką radość. Płytkę z dziadkiem układa obok fotela. Lalę koło płytki z wózkiem, po czym dokłada różne ubranka np. ciepłą czapkę i buty itd. Na koniec Kolory kolejna książka francuskiego pisarza Hervè Tulleta dowodząca, że w prostocie tkwi geniusz. Ładną recenzję znalazłam tutaj, trafniej bym tego nie ujęła. Oczywiście tuż po lekturze zanurzyliśmy ręce w farbach. Zdjęć z powyższymi zabawkami nie udało mi się zrobić, ale dziś uchwyciłam Anię w akcji jak bawiła się świątecznymi żelowymi ozdobami z Biedronki. Prezent od Cioci Ani. Ciociu Aniu, rewelacja, wielkie dzięki, bo matka przeszła obok nich obojętnie, a radości dziecko ma co niemiara, wrażeń dotykowych również. Można segregować kolory, wielkości, przeklejać z lustra na szybę, z jednego okna na drugie. Zamieszczamy też kilka zaległych fotek - Ania robi ciastka.