Tak, są sytuacje, w których nie wiadomo co robić – bo co by się nie zrobiło będzie źle. Tak i było z naszym Niuńkiem – okazało się, że jest chory, na paskudną chorobę neurologiczną – syringomyelię. Na czym polega, znajdziecie, jeśli jesteście ciekawi, a czym skutkuje - potężnym napadowym bólem okolic szyi, nadwrażliwością, czasem paraliżem. Niuniek miał być towarzyszem Ani, jak mielibyśmy jej wytłumaczyć, że nie może go przytulić a nawet i dotknąć, bo go boli, bo może kłapnąć zębami i jak Niuńkowi zapewnić należytą opiekę, gdy naprawdę czasu mamy jak na lekarstwo. Diagnozując Niuńka w Gliwicach zostaliśmy odesłani do Czech do jakiegoś profesora, skontaktowaliśmy się więc z hodowcami Niuńka wiedząc, że sami do weterynarza jeżdżą do Czech, z prośbą o znalezienie kontaktu. Podali nam namiary na swojego weterynarza w Bohuminie, ale zaproponowali też aby Niuniek do nich wrócił. Cóż po wizycie z bolącym sercem zgodziliśmy się na tę propozycję. Niuniek na szczęście radośnie przywitał swoich nowych – starych państwa, a Ani mówimy, że pojechał na wycieczkę i jakoś to w miarę spokojnie przyjmuje.