O radości

Bardzo często wybierając zabawki dla Ani, łapie się na tym, że nie myślę, co mogłoby Ani sprawić radość, ot tak po prostu radość, nie biorąc pod uwagę żadnych "efektów ubocznych" w postaci korzyści rehabilitacyjnych. Fakt bardzo często zabawę i terapię można pogodzić, ba właściwie o to chodzi i na tym staramy się skupiać – żadnych łez a jak najwięcej śmiechu, wygłupiania się, spontanicznej aktywności, którą nierzadko proponuje sama Ania (np. zabawa w mosty, niech mi jakiś rehabilitant powie, że to nie rozwija). Czasem wystarczy za dzieckiem podążyć, dać mu wolną rękę, porzucić postawę zarządcy, który nie omieszka zareagować na wszelkie próby tak zwanego wymuszania ze strony dziecka, które przecież są niczym innym jak idealną wskazówką, jak osiągnąć zamierzony cel terapeutyczny. To jednak temat na inny post, mam na myśli postawę niektórych rehabilitantów i terapeutów. Zdecydowanie za mało się na ten temat mówi. Wracając do tematu, parę dni temu odwiedziliśmy Ikeę. Pokój Ani prawie gotowy, najgorsze prace za nami, bezpieczna podłoga z piankowych puzzli już właściwie ułożona, nawet zasłony uszyte, poduszki również, a umeblowania brak, nie mówiąc o materacu (po zastanowieniu zrezygnowaliśmy z łóżka). Trzeba powiedzieć, że byliśmy dzielni, zwłaszcza tata, Ikea a szczególnie w słoneczną niedzielę to zdecydowanie nie jego środowisko naturalne. Za to Ania jak to Ania od razu się odnalazła w dziale dla dzieci, zanurkowała w tunelu (oczywiście go kupiliśmy) i na długą chwilę utkwiła w kuchni wśród tysiąca kubeczków, filiżanek i spodeczków. Porcelanowy serwis wylądował w wózku. Popołudnie spędziła na robieniu kawy i herbaty, przelewaniu, rozlewaniu, słodzeniu, wlewaniu mleka. Trudno zliczyć ile maleńkich filiżaneczek wypiliśmy. Byliśmy w siódmym niebie obserwując szczęśliwe dziecko, całkowicie pochłonięte zabawą i uszczęśliwianiem domowników kolejną filiżanką. Swoją drogą może jest to sposób na dzieci, które na co dzień mało piją. Pozdrawiamy.