Co powie Ania odcinek VII



Powyższy cykl solidnie zaniedbaliśmy. Wstyd się przyznać, tym bardziej, że Ania w tym zakresie robi spore postępy. Powtarza ogromnie dużo, często niewyraźnie i musimy się dobrze nagłówkować (oj bywa to frustrujące) i wypytywać, żeby się dowiedzieć, o co chodzi. Żeby życie ułatwić i Ani i nam samym, zamierzamy kupić oprogramowanie do komunikacji alternatywnej Board Maker pozwalające na tworzenie tabliczek komunikacyjnych i nagrywanie własnego głosu. Program nie tylko pomaga się porozumieć, ale także wspomaga rozwój mowy (szkoda tylko, że cena już tak nie uskrzydla jak jego zalety), a Zazul uwielbia swój przedszkolny klaser z obrazkami do komunikowania się, aktualnie już niewystarczający. W związku z postępami Ani, w planach jest również turnus logopedyczny, prawdopodobnie zimowy, w ośrodku Pierwsze Słowo pod Warszawą (mama słyszała o nim dużo dobrego). Kilka dni temu sięgnęłyśmy z Anią po jedną z jej ulubionych książek (jakiś czas do niej nie zaglądaliśmy) o zwierzętach z krótkimi wierszykami. Na słowo czytane Ania w zasadzie jest obojętna, szybko się niecierpliwi, chyba że jest śpiewane, albo gdy  mama lub tata opowiada historie, patrząc na ilustracje (czasu za dużo nie ma, bo myk myk, a Ania jest już na innej stronie), często wychodzą więc zupełnie inne bajki, niż te w oryginale. Wracając do książki o zwierzętach, najfajniejsze są w niej ilustracje, wyraźne i realistyczne a przy tym po prostu ładne. Ania zaczęła przeglądać książkę i nazwała po mamie większość zwierząt (nie wszystkie powtórzenia była idealne, ale były! A mama zachwycała się dzieckiem z każdym kolejnym zwierzakiem). Kontynuujemy więc wątek zwierzęcy i w miniony weekend byliśmy aż 2 razy w Parku Przygód i Atrakcji w Zbrosławicach (koło Gliwic), gdzie poza bogatym repertuarem wszelakiej zwierzyny (jeżozwierze, skunksy, małpki, surykatki, sarny, daniele i muflony) jest sporych rozmiarów zagroda zgodnie zamieszkiwana przez kozy, barany, gęsi, kaczki, kury z gromadkami piskląt, 2 wścibskie emu, łabędzie i uwaga uwaga – kangura. Do zagrody można wejść (ryzykuje się regularne oblężenie przez stado kóz), a zwierzęta można karmić kukurydzą do kupienia za złotówkę przy wejściu do parku. Po prostu szał, dziecko w siódmym niebie. Na terenie kompleksu jest także plac zabaw, 2 stawy, możliwość skorzystania z grilla, park linowy, park rekreacyjny dla dorosłych, w budynku po spichlerzu bawialnia dla dzieci mniejszych i starszych. Niestety zdjęciami nie dysponujemy, ale z pewnością jeszcze nie raz będziemy to miejsce odwiedzać.