Co robimy, gdy chorujemy



Dziękujemy za życzenia zdrowia dla Ani. Zdaje się (tfu tfu, żeby nie zapeszyć), że życzenia te przynoszą skutek. Za nami pierwsza spokojniejsza noc, temperatura też już spadła i nawet utrzymywała się przez jakiś czas na równym 36.0, co oczywiście nas także niepokoiło. Także obrazy Ani były w zdecydowanie weselszych barwach, z czego (mimo nikłych podstaw naukowych) wnioskujemy, że idzie ku dobremu. Powoli zaczynamy planować wyjazd wakacyjny na koniec tygodnia. A co robiliśmy w czasie choroby? Puzzle i książeczki w ilości nieprzyzwoitej to już klasyka. Do tego doszły tak przyjemne czynności jak przymierzanie uprzęży. Oczywiście najpierw na misiach, Zazul sam decydował, który miś założy uprząż, żeby się pohuśtać w rytm wyliczanki siała baba mak. W końcu przyszła kolej na samą Anią. Wróciliśmy też do Maszy i Niedźwiedzia, ale tu się coś zmieniło. Ania ogląda Maszę z większą świadomością tego, co się w bajce dzieje i odbiera to bardzo, czy nawet czasem za bardzo emocjonalnie. Oglądaliśmy odcinek o tym jak Masza leczyła symulującego Niedźwiedzia. Ani tak zrobiło się żal Misia, że wybuchła płaczem i nie mogła się uspokoić. Musieliśmy przerwać bajkę i puścić inny odcinek, w którym Miś był zdrowy. Ania jasno pokazała jak widzi Tatę – w czołówce Maszy i Niedźwiedzia jest scena, gdy Masza jedzie na biegnącym Misiu przystrojonym rogami renifera, Ania widząc to, radośnie zakrzyczała TATA! Wróciliśmy też do książeczek ze zwierzątkami dla bardzo małych dzieci, ale tym razem bawiliśmy się zupełnie inaczej. Tata zadawał zagadki typu „które zwierze ma garb” i Ania znajdywała odpowiednie zwierzątko. Pojawiło się również kilka nowych słów: stolik, durny, gluty, alien. „Durny” sprawił Ani wiele radości, bo mama złorzeczyła na durny termometr, który wariował, pokazując różne temperatury. W rehabilitacji używa się różnych mas plastycznych, można kupować drogie „terapeutyczne”, ale można też np. kupować „prykające masy”. W Zabajce mama kupiła zestaw „mas do robienia kawałów” – ma toto różną konsystencję, błyszczące wesołe kolory i przelewa się przez ręce,  w niektórych zanurzone są różne dziwne elementy jak plastikowe oko czy dwójka małych obcych – alienów. Masy przelewające się przez ręce wyglądają paskudnie. Ania z zadowoleniem nas nimi straszy czy wydłubuje z nich właśnie oko czy aliena. Aspekt terapeutyczny polega na bodźcowaniu różnymi konsystencjami i różną odczuwalną temperaturą, masy ćwiczą także precyzję ruchu – są śliskie, przelewają się przez palce, a jednak Ani udaje się włożyć je z powrotem do małego pojemnika czy utrzymać w palcach małe śliskie oko. Pozdrawiamy.
Teraz ten

Siała baba mak ...

Trochę za duża





 

twórczość w weselszych barwach

Trzymamy dietę