Od jakiegoś czasu Ania panicznie boi się koni. Nawet widok ulubionego Texasa w łatki nie jest w stanie tego lęku przepędzić. Na obecnym turnusie pierwsze pół godziny na koniu Ania przepłakała (niesamowite że tych koni taki płacz kompletnie nie rusza). Drugiego dnia było trochę lepiej, choć bez płaczu i wołania za tatą się nie obyło, a mama z Ciocią Sylwią zabawiały jak tylko mogły. Dziś być może nastąpił przełom. Wyprowadziła Ania konie na spacer do lasu i nareszcie pojawił się uśmiech i radosne chichranie (w trakcie odganiania Texasa od much).
 |
W ręku zabajkowa książeczka o ptakach, z którą Ania nie rozstawała się cały dzień, a ptakom śpiewała Aaaa, do-bra-noc:) |
 |
Jadę, jadę sama! |
 |
Zasłużone truskawki w zasadzie zjedzone zamiast obiadu |