W
piątek byliśmy znów na komisji do spraw orzekania o niepełnosprawności, to już
trzecie a właściwie czwarte spotkanie z komisją o ile liczyć też wojewódzką,
tym razem więc postanowiliśmy to rozsądnie rozegrać. Żeby wiedzieć o co chodzi,
krótka historia naszych bojów.
Pierwsze
starcie, nic nie wiemy, ani o komisji, ani o Ani – wiemy, że jest źle, wiemy,
że już dużo przebadaliśmy, ale nie wiemy co jest źle i jak bardzo. Dostarczamy komisji całą dokumentacje
medyczną, już wtedy było tego dużo, przyjeżdżamy w wyznaczonych terminie,
odczekujemy z 1,5h opóźnienia i wchodzimy. Panie z komisji zadają pytania o metraż
mieszkania itp., czy Ania chodzi, mówi itp., po czym z ust jednej z lekarek
pada sakramentalne „To czego Wy chcecie od ROCZNEGO dziecka?” – diabli mnie
wzięli Ania miała wtedy skończone 2 lata, a szanowna komisja nawet nie
spojrzała na datę urodzin, powściągnąłem język [to chyba był błąd] i spokojnie wyjaśniłem, że Ania nie jest
rocznym dzieckiem. Potem kilka zdawkowych pytań i za 2 tygodnie odbiór decyzji.
Komisja w naszym wypadku może przyznać 4 rzeczy –
1 1) Zaliczyć
do niepełnosprawnych
2 2) Zaliczyć
do osób niepełnosprawnych wymagających stałej opieki
3 3) Przyznać
karę parkingową
4 4) Jeszcze
coś tam społeczne.
Ania
chodziła wtedy do 20 kroków, to znaczy przewracała się po 20 kroku lub
wcześniej, mówiła w zasadzie 4 słowa na
krzyż itd. Miała też przyznane Orzeczenie o wczesnym wspomaganiu rozwoju (to z
kolei jest do celów odpowiedniej drogi przedszkolnej i wczesnej rehabilitacji),
co więcej dzieci z tym Orzeczeniem komisja literą prawa musi zaliczyć do osób
niepełnosprawnych. Po 2 tygodniach odbieramy i…, no właśnie komisja przyznaje
minimum, w szczególności nie przyznając karty, na której z racji ciągłych
wyjazdów do lekarza/na rehabilitację bardzo nam zależało. Ale, gdzieś tam podpisałem,
że nie będę się odwoływał i się nie odwołałem.
Starcie
drugie, rok później, składamy dokumenty,
za radą urzędnika wszystkie medyczne wypisy/badania bo to wygląda poważnie,
dostajemy pocztą wiadomość, że komisja nie zbierze się w wyznaczonym ustawowo
terminie bo do przypadku Ani trzeba komisji specjalnej. Mija miesiąc, PFRON się
niepokoi – dofinansowanie do turnusu rehabilitacyjnego wymaga aktualnego
orzeczenia – idę zapytać co się dzieje do Miejskiego Ośrodka Orzekania o
Niepełnosprawności, panie nie wiedzą, mówią wprost, że mają za mało ludzi i
trzeba czekać, ale po tygodniu już jest wyznaczony nieodległy termin. Tym razem
muszę być w pracy więc z Anią idzie tylko Mama. Po 2 tygodniach odbieramy
decyzję znów przyznano minimum. Dość! Ania ma ponad 3 lata a parametry 10
miesięcznego dziecka, idę do prawnika do PFRONU zapytać co robić – poradził się
odwoływać, podał odpowiednie sformułowania. Wziąłem się za lekturę przepisów
prawa i wysmażyłem odwołanie, a coś mnie podkusiło i w ramach testu, cytując
orzeczenia lekarskie zacytowałem też orzeczenie, którego NIE ZŁOŻYLIŚMY do
komisji (przyszło po czasie kiedy składałem dokumenty). Procedura wygląda tak,
najpierw odwołanie ocenia jeszcze raz komisja Gliwicka, jeśli uzna nasze racje,
przyznaje co ma przyznać, jeśli nie przesyła do Katowic. Komisja Gliwicka odrzuciła odwołanie (nie
sprawdzili więc nawet składanych dokumentów) i skierowano nas do Katowic.
Starcie
trzecie – Katowice. Wyobraźcie sobie komisja w Katowicach zbadała Anię! Tam
procedura jest taka, pierwsze papierkologia, potem lekarz pediatra i potem
psycholog z osobna oglądają dziecko, rozmawiają z rodzicami itd. Pediatra po
zbadaniu Ani i po tym jak poprosiła, aby się troszkę sama przeszła ze
zdziwieniem stwierdził: „Po co się odwołujecie, to wyście nie dostali..?!”,
potem psycholog – też zbadała (poprzez zabawę), spróbowała porozmawiać , też zdziwiła
się, że musimy się odwoływać i na koniec powiedziała – że orzeczenie przyjdzie
pocztą za 2 tygodnie, ale już może powiedzieć, że dostaniemy to, co chcieliśmy.
Co ciekawe w orzeczeniu z Katowic dostaliśmy więcej niż wnioskowaliśmy –
chcieliśmy tylko jeszcze tę kartę.
Starcie
czwarte – Gliwice ostatni piątek. Tym razem gramy inaczej – dajemy tylko
ostatni wypis z Chorzowa, opis porównawczy MR z Centrum Zdrowia Dziecka i wypis
z Instytutu Matki i Dziecka. Może to nieeleganckie co powiem, ale w tych 3
wypisach są prawie wszystkie ważne informacje, nie chcieliśmy więc przeciążać szanownej
komisji innymi dokumentami do przeczytania i zapamiętania. Oczywiście komisja
znów nie mogła zebrać się w ustawowym terminie (w międzyczasie znów goni nas
PFRON – tym razem ze względu na dopłaty sprzętu rehabilitacyjnego) przyjeżdżamy,
kolejka, ale i zmiana: na ostatnich
komisjach/kolejkach były powiedziałbym dzieci z różnym stopniem problemów w
piątek były chyba tylko takie, które miały problemy bardzo poważne, czyli chyba
te którym wcześniej przyznano wszystko. Przeczekaliśmy swoje, wchodzimy i teraz
nie wiem, czy to po prostu inni ludzie, czy zadziałała strategia, ale Panie
same zauważyły, że Ania prawie nie chodzi i prawie nie mówi, że dystans do
równolatków rośnie itd.. mam więc nadzieję że tym razem nie czeka nas kolejne
starcie w Katowicach.
A
jeszcze tak globalnie – komisja dotąd wystawiała orzeczenia ważne rok, ponieważ
proces wystawiania trwa 2 miesiące de facto trzeba się w to bawić co 10
miesięcy, lub wylądować tak jak my teraz
- aktualnie jesteśmy bez orzeczenia, świadczenia są więc zawieszone, karta jest
nieważna. Dodatkowo trzeba Anię nie słać/zabrać z przedszkola (traci
rehabilitację) spędzać godziny w kolejkach z Anią itp. (bezsensownie ją męczyć
i tracić nasz czas – trzeba jeszcze np. przynieść kopię kartoteki z przychodni
z każdą stroną poświadczoną „za zgodność”, zawracać głowę pediatrze formularzem
do wypełnienia itd. ) Zastanawia mnie co dotychczasowe komisje miały na myśli –
Ania ma do 8 roku życia wystawione zaświadczenie o wczesnym wspomaganiu rozwoju
i o kształceniu specjalnym – to które
OBLIGUJE komisję do przyznania zaświadczenia o niepełnosprawności. W jakim celu
komisja żąda kolejnej wizyty za rok, gdy dokumenty mówią, że do 8 roku życia
Ani będą musieli wystawić to zaświadczenie? Czy sądzą, że nagle w ciągu roku
Ania wyrówna dystans do rówieśników gdy przecież
ten dystans ciągle rośnie? Aha dołóżcie do tego ten wieczny „brak terminu
ustawowego”.