Kiedy Mama z Anią były
w Ligocie na turnusie rehabilitacyjnym, Tata też nie próżnował. Zbudował nowy
przyrząd rehabilitacyjny (okiem Ani kolejną odjazdową zabawkę) – drabinkę „skrojoną”
na miarę. Ponieważ nie można było dostać drabinki średnicą szczebli i
odległością między szczeblami odpowiadającą potrzebom Ani, Tata postanowił
zakasać rękawy i zabrać się do roboty. Za
sprzęt rehabilitacyjny, oczywiście w ramach zebranych przez nas środków z 1%, wydatki
zwraca nam Fundacja. Jakież musiało być ich zdziwienie, gdy tata posłał do
rozliczenia fakturę m. in. na sześć drewnianych kijów do miotły – główny komponent
drabinki. Ania przyjęła ją z radością,
asekurowana przez Tatę w mig nauczyła się po niej wchodzić – szybko i sprawnie,
do celu oczywiście, którym jest w zależności od potrzeby chwili - zabawka,
dzwoneczek, plastikowa turbinka kręcąca się, gdy w nią dmuchnąć, czy w końcu
klocki - materiał budowlany na układaną właśnie wieżę.
Mama