Świętować czas zacząć

Między jedną wizytą u genetyka (w Katowicach w zeszłą środę)  a drugą (dziś w Krakowie, ale o tym w innym poście) przypadły urodziny Ani – już czwarte. Nigdy nie świętowaliśmy szumnie, jedynie w rodzinnym gronie i między innymi ze względu na to „nigdy”, tym razem Mama postanowiła zaszaleć, no i poniosła ją ułańska fantazja. I tak w sobotę rano urządziliśmy podwójne rodzinne święto połączone z urodzinami wujka Romka, który urodził się w tym samym dniu, tyle że dobre kilka lat wcześniej. Popołudniu zaczęli schodzić się goście z radością witani przez podekscytowanego Zazula. Siódemka dzieci szybko przejęła władze nad mieszkaniem, animator nie był potrzebny, wystarczyła dziecięca wyobraźnia. Przebojem stały się urodzinowe trąbki (zwłaszcza gdy wycelowane w ucho dorosłych), świecące w ciemnościach pałeczki (tzw. światło chemiczne) i oczywiście balony, których nigdy dość. Ania świetnie odnalazła się w licznym towarzystwie, przytulała, całowała, „dogadując się” i z młodszymi i starszymi. W ruch poszły klocki, puzzle i ciastolina, w zabawę zaangażowani byli także dorośli.  Było gwarno, wesoło i bardzo miło, a następnego dnia Ania przyjmowała kolejnych gości.
W pakiecie urodzinowym Ania dostała prezent od matki natury – śnieg zaczął u nas padać właśnie w sobotę. Dziecko było zachwycone:)

 



 

 





Także w przyszły weekend będziemy szykować balony. Wszystkim gościom serdecznie dziękujemy!