Czas
domowej rehabilitacji dobiegł końca. W piątek Ania wróciła do przedszkola i aż
żal, że po piątku wypada weekend. Zazula jest wyraźnie stęskniona i odrobinę
wynudzona, choć rodzice starali się jak mogli, żeby umilić dziecku czas
rekonwalescencji. Co jeszcze się działo? Fascynacja klockami, być może w
związku z nadmiarem wolnego czasu, nabrała nowego, jeszcze nam nieznanego wymiaru,
słowem rozkwitła w całej krasie. A to być może oznacza, że rączki są odrobinę
sprawniejsze, a może Anię trudności już tak łatwo nie zrażają, a może jedno i
drugie. Jak tylko kończyła wyyysooką wieżę z dużych plastikowych klocków,
zaczynała tworzyć długi mur z klocków drewnianych (warto dodać, ze taki długi mur Ania po raz
pierwszy ułożyła samodzielnie), po czym ruszała do szafy po zestaw do budowania
drewnianego toru. Mama zanotowała także wieżę z pokrojonej kromki chleba.
Dziś
w końcu dotarła do nas przesyłka z różnymi masami do terapii ręki (fotorelacja
poniżej), dając Ani mnóstwo frajdy. Poza tym Ania wróciła do swoich cotygodniowych
zajęć jak rytmika w szkole muzycznej, czy wreszcie dodatkowe wizyty u pani
logopedy, na które chodzi całkiem chętnie, mimo że wówczas niewiele mówi i wykręca
się jak może od współpracy. Za każdym razem dostajemy zadanie domowe, efekty
już są. Ania stopniowo się przekonuje, że można połączyć ze sobą dwie różne
sylaby i mimo że nie jest to łatwe, to jak najbardziej możliwe. I tak mamy już nowe PUPA I SAMA, a słynne siooo-daaa przeszło w
sioo-dii coraz bardziej przypominając poprawne „schody”.
Mama