Tata buduje



Zainspirowany przez panie rehabilitantki Tata ruszył do sklepu po potrzebne materiały, podkasał rękawy i zabrał się do budowania. Mierzył, przycinał, wiercił, wkręcał hałasując i bałaganiąc przy tym co niemiara. Zaangażowanie w proces tworzenia udzieliło się także Ani, która zarekwirowała odciętą deskę i z zapałem zaczęła ją kolorować. Z poważną miną eksperta monitorowała również operację wkręcania śrub. Nie mogąc doczekać się ukończenia dzieła, odmówiła kolacji i Bogu ducha winnym rodzicom zrobiła piekielną awanturę z rodzaju „ja chcę to natychmiast”. Ostatecznie Tata i Ania spisali się na medal. Powstały schody, na które Ania to wspina się, to wchodzi. Niezależnie od sposobu, póki co, zawsze z radością i entuzjazmem (wskazane jest kibicowanie mamy, która wyśpiewuje Ania Ania ole ole ole). Zabawne jest jak dopomina się o doping, klaszcząc i wymownie spoglądając na kibica.
Schody przełamały jakiś schemat w motoryce Ani. Na efekty nie musieliśmy długo czekać. Na początku Zazul nieśmiało pokonywał schodek po schodku, trzymając się ręki rodzica. Szybko jednak Ania doszła do wniosku, że większą frajdę sprawia jej samodzielne wchodzenie po schodach, podpierając się ręką o ścianę. Kolejny etap to pokonywanie stopni bez dokładania nogi do nogi. Tym dokonaniem wprawiła nas w osłupienie. Obecnie ćwiczymy spokojne, wolne schodzenie, które z kolejki na kolejkę jest coraz pewniejsze. Poszukując trudności, tata wpadł na pomysł, aby ustawić schody w innym kierunku, tak aby ścianę miała Ania po swojej prawej stronie. Jak można było się domyśleć, przy takim ustawieniu schodów Ania na nowo się uczy, przechodząc przez poszczególne etapy. Dalszy krok (nomen omen) to zalecane wchodzenie bokiem, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Tyle frajdy! Tata słusznie chodzi po domu dumny jak paw.
Mama