Za nami świąteczny
czas, nieco chaotyczny i pełen niespodzianek, co nie znaczy, że nie pozytywny.
Dobrze jest czasem zburzyć regularny porządek dnia. Zmiany, pod warunkiem że
nie w nadmiarze, wnoszą do Ani rozwoju wiele dobrego, pewnie trochę jak
rehabilitacja. Zastanawiam się co Ania pamięta z tego krótkiego okresu. Z
pewnością ubieranie pachnącej choinki, rodzinne lepienie uszek, które wyglądało
jak wyścig na czas, w efekcie wyszły uszka gigantycznych rozmiarów. Ani presja
czasu zupełnie się nie udzieliła, podkradała ze stołu rozwałkowane ciasto, szczodrze
sypała na niego mąkę, wykrawała kształty, które koniecznie musiała zjeść. Nie beszło
się więc bez natychmiastowej degustacji. Poza tym wszędzie było biało :). Podejrzewam, że także sama Wigilia zdaniem Ani godna była
zapamiętania, chociażby z tego powodu, że przyszedł do Ani
kolejny Mikołaj. Dziadek kupił strój Mikołaja, Tata więc nie miał wyjścia,
musiał się przebrać. Gdy w końcu przyszedł z workiem prezentów, Ania stanęła
jak wryta i paluszkiem pokazywała na korytarz, w którym zniknął Tata. Coś niepewnie
czuła się na kolanach Mikołaja, nie bardzo interesowały ją prezenty, nic
dziwnego, że Mikołaj dość szybko zaproponował, że pójdzie po Tatę. Ania
krzyknęła radośnie na jego widok i zabrała się za pokazywanie Tacie prezentów :).
Podejrzewam, że także pierwszy dzień świąt u Babci w wrył się Ani w pamięć. Ze
smaków sok z ukiszonych przez Mamę buraków :) . Świąteczny
czas zakończyła dzisiejsza wizyta w Palmiarni, jak zawsze hitem były ryby. A już
jutro odwiedzimy z Anią panią logopedę.
Mama